Justice League Dark (2017) – Recenzja
Justice League Dark jest już siódmą animacją osadzoną w filmowo/animowanym uniwersum DC Comics. Reżyserem ponownie jest Jay Oliva, natomiast za scenariusz odpowiadają J.M. DeMatteis i
Ernie Altbacker. Justice League jest nieco inną historią niż opowiedziane nam poprzednio. Nie brak tu akcji, ale fabuła długo się rozkręca i sceny w których dowiadujemy się więcej o „spisku” nie są jedynie zapychaczami. Ale po kolei.
Na świecie dzieją się dziwne rzeczy. Zwyczajni, prawi obywatele dopuszczają się strasznych rzeczy mówiąc, że krzywdząc swoich bliskich tak na prawdę starali się powstrzymać demony, które ich atakowały. Liga Sprawiedliwości nie jest w stanie rozwikłać tej zagadki. Superman i Wonder Woman twierdzą, że odpowiada za to magia, natomiast Batman jest bardziej sceptyczny mówiąc, że prawdziwe potwory znajdują się na ulicach. Mroczny Rycerz wraca do posiadłości, ale w pewnym momencie traci świadomość i gdy ją odzyskuje widzi w swojej sypialni wymalowane wielokrotnie jedno słowo: „CONSTANTINE”. Bruce udaje się do osoby, która może mu pomóc odnaleźć odpowiedzi – swojej starej przyjaciółki, iluzjonistki Zatanny, która postanawia pomóc mu spotkać się z Johnem Constantine’m, egzorcystą z Newcastle, który jest pierwszą linią obrony przeciwko zagrożeniom z piekła. Okazuje się też, że odpowiedzialny za zdemolowanie sypialni Batmana i sprowadzenie go do Zatanny jest Deadman – duch byłego akrobaty Bostona Branda, który został zamordowany podczas występu, ale indyjska bogini Rama Kushna zlitowała się nad jego duszą i pozwoliła mu zostać na Ziemi jako duch, by móc dopaść swoich morderców. W drodze do John’a trójka zostaje zaatakowana, a sprawy jeszcze bardziej się komplikują.
W dalszej części filmu do bohaterów dołącza również Jason Blood, były rycerz okrągłego stołu, którego los został połączony z Etriganem – potężnym demonem. Pomocą służy im również Black Orchid, ale jedynie jako strażniczka Domu Tajemnic, magicznej posiadłości Constantine’a. W kilku kluczowych momentach drużynie pomaga również Swamp Thing, zamordnowany na bagnach naukowiec Alec Holland, który został wybrany przez Naturę na jej obrońcę i obdarzony przez nią niesamowitą wytrzymałością i umiejętnościami. W filmie pojawia się również Liga Sprawiedliwości (w składzie Batman, Superman, Wonder Woman, Cyborg, Aquaman, The Flash oraz nowe twarze – Martian Manhunter, Zielona Latarnia John Stewart i Hawkman), ale poza Batmanem nie odgrywają większej roli. Możemy też spotkać starego druha John’a – Ritchiego Simpsona, który posłuży drużynie pomocą, czarnowinka Felixa Fausta, , a we wspomnieniach Blooda również dwóch magów: Merlina i Destiny.
Kilka słów o dubbingu. Tam gdzie mogą, wracają stare i znane nam głosy, a dołącza do nich kilka nowych. Przede wszystkim Matt Ryan jako John Constantine robi fenomenalną robotę, która miała w założeniach być jego pożegnaniem z rolą brytyjskiego egzorcysty. Nicholas Turturro jako Deadman potrafi rozśmieszyć nas w każdej sytuacji. Camilli Luddington należy się poklepanie po plecach za niewiarygodną dykcję którą popisała się przy inkantacjach Zatanny. Dla mnie jednak show skradł Roger Cross, który użyczył głosu Etriganowi i sprawił że mogliśmy poczuć zarówno gniew jak i cierpienie demona.
Matt Ryan („Assassin’s Creed IV: Black Flag”, „Constantine”) – John Constantine
Jason O’Mara („Agents of S.H.I.E.L.D.”, „Sons of Liberty”, „Life on Mars”)- Bruce Wayne / Batman
Camilla Luddington („Grey’s Anatomy” gry „Tomb Raider” i „Rise of the Tomb Raider”) – Zatanna
Nicholas Turturro („NYPD Blue”, „Zoolander”)- Boston Brand / Deadma
Ray Chase („Final Fantasy XV”, „Deus Ex: Mankind Divided”)- Jason Blood i Etrigan
Roger Cross („Continuum”, „Motive”, „Dark Matter”) -Swamp Thing i John Stewart / Zielona Latarnia
Colleen Villard („Sonic the Hedgehog”, „Digimon”, „Bleach”) – Black Orchid
Jeremy Davies („Lost”, „Saving Private Ryan”) – Ritchie Simpson
Enrico Colantoni („Remedy”, „Flashpoint”, „The Kennedys”) – Felix Faust
Alfred Molina („Spider-Man 2”, „The Da Vinci Code”, „Prince of Persia: Sands of Time”) – Destiny
Justice League Dark jest godziną dobrej rozrywki. Fabuła, która trzyma się kupy (choć można przewidzieć najważniejszy zwrot akcji), postacie są bardzo fajnie zarysowane, w kilku momentach można się pośmiać, a muzyka dopełnia dzieło. Do filmu mam tylko jeden zarzut. Film był reklamowany jako posiadający „R-rating”, czyli do obejrzenia od 18 roku życia. Co prawda na początku dostajemy scenę, która zasługuje na to ograniczenie wiekowe, ale później rozmywa się ono i w miejscach gdzie moglibyśmy dostać na prawdę ciekawe potworności dostajemy dość standardowo wyglądające i zupełnie niestraszne potworki. Pomijając jednak ten zgrzyt to nie mam za bardzo do czego się przyczepić. Zasiadając do seansu na pewno nie będziecie oczekiwali arcydzieła animacji, ale to co spotkacie spełni Wasze oczekiwania co do fajnej pełnometrażówki na leniwy wieczór.
OCENA: 8/10