Komiksowy prequel do „Aquaman i Zaginione Królestwo”

Całkiem niezły jest komiksowy prequel do filmu „Aquaman i Zaginione Królestwo”. Spoilerowo o komiksie.

„Aquaman and the Lost Kingdom Special” składa się z trzech historii. Kolejno dotyczące Aquamana, Black Manty i Orma. Historia o Aquamanie rozpoczyna się typową pracą Ligi Sprawiedliwości. W Gotham dochodzi do próby wysadzenia bomby wpływającej na meta ludzi. Aquaman, któremu towarzyszy Flash i Wonder Woman, zabiera ładunek i wyrzuca go w głębiny oceanu. Fala uderzeniowa zaszkodziła dwójce nurków. Jedno z nich umarło, drugie otrzymało cząstkę mocy po Aquamanie. Ocalały postanowił zemścić się na Arthurze. W tym celu wykorzystał nabyte moce, żeby zmienić swoich sojuszników w zwierzęce hybrydy. Grupa uderzyła na Altantydę, kiedy odbywała się ceremonia ślubna Aquaman i Mery. Arthur i Vulko pokonali przeciwnika, a ślub odbyła się po wszystkim w pobliżu latarni morskiej. Mera poinformowała Arthura na koniec historii, że jest z nim w ciąży.

Historia o Black Manta przyjmuje charakter przygodowy. Manta otrzymuje pakunek po swoim ojcu, którego zawartość wystawia bohatera na kilka prób. Każda z nich odbywa się w innej części świata. Raz Manta nurkuje w głębiny oceany Atlantyckiego, innym razem przemierza szczyty Himalajskie. W wyniku prób Manta zdobywa własną załogę.

Najkrótsza jest historia poświęcona Ormowi. Brat Aquamana trafia do więzienia, z którego podejmuje kilka prób ucieczki. Każda z nich kończy się klęską. W międzyczasie obserwujemy retrospekcje z przeszłości bohatera – od dzieciństwa po wydarzenia filmowe.

Najlepiej czytało mi się pierwszą historię. Dobrze umotywowano akcję z podmorskimi zagrożeniami, które rzeczywiście były dla Arthura wyzwaniem i okazją do zaprezentowania wachlarzu umiejętności. Pod warunkiem, że przymkniemy okiem na naciągany wątek z mocami (niby odbierają część mocy Aquamana, bohater tego nie przejawia, a złoczyńca finalnie otrzymuje inne mocje od niego). Bardzo podobał mi się wątek ślubny. Był to stresujący okres dla głównego bohatera. Aquaman był pełen wątpliwości, dlatego odbył kilka szczerych rozmów z bliskimi. Rozmowy skłaniały do przemyśleń i pomogły bohaterowi nie tyle podjąć ważną decyzję w swoim życiu, ale zdefiniować swój charakter, co może wpłynąć na pewność siebie w filmie. Uważam, że komiksowa historia jest dość ważnym wypełnieniem luki pomiędzy 1 i 2 częścią filmu – inaczej umyka nam wątek ślubny (nikła szansa, że dokładniej nam go pokażą w filmie po turbulencjach z Amber) i dojrzalsza postawa króla Atlantydy.

Historie o Black Mantcie i Ormie były intensywne. Za ich pomocą odkryłem nowe rejony świata DC, a bohaterom pokreślono ich charaktery. Każdy z nich jest wytrwały w dążeniu do swoich celów, nie ulegają słabością czy kiepskim położeniu. Są to złoczyńcy/antybohaterowie z krwi i kości. Z drugiej strony byłem mniej zaangażowany w wir wydarzeń, ponieważ mam wrażenie, że wnosiły niewiele do życiorysów obu postaci. Każdy z nich jest w podobnym położeniu, co na początku rozdziałów i sądzę, że identyczny efekt można było osiągnąć krótszą formą opowiadania.

Mamy świetny dobór artystów. Każdy z nich dostarcza ładnie prezentujące się grafiki, w których zadbano o właściwe proporcje i żywą kolorystykę. Rysunki są pełne detali, co najlepiej jest widoczne w wizualizacji Atlantydy. Cały komiks wypada o kilka poziomów lepiej od komiksowego prequela do „The Flash”, którego nie oceniałem źle, ale w tym zestawieniu to „Aquaman and the Lost Kingdom Special” jest wartościowszą lekturą w ramach uniwersum.