Justice Society of America #1

JSA wróciło! Akapit streszczający „Justice Society of America #1”, akapit na wrażenia.

Streszczenie komiksu:

Akcja komiksu zaczyna się 26 lat od aktualnych wydarzeń w świecie DC. Przyszłości, przynajmniej dla nas, w której mamy nowe pokolenie JSA: Power Girl, Jim Craddock (Gentleman Ghost), Solomon Grudny (wtf?!), Michael Mayne (syn Harley Quinn), Cameron Mahkent (Icicle, fajne nawiązanie do serialu „Stargirl”), Kyle Knight (Mist) oraz Ruby Sokov (żywa Czerwona Latarnia). W składzie drużyny jest jeszcze jedna postać… Huntress czyli Helena Wayne! Ze wstępu dowiadujemy się, że Bruce Wayne został zamordowany 8 lat wcześniej i Helenie udało się go pomścić, co poprowadziło ją ku wiadomej roli.

Ktoś zamordował Dr Fate’a (którym był Khalid). Fate chciał wcześniej spotkać się z Heleną ostrzegając ją o niebezpiecznej przyszłości, którą uratować może wyłącznie Huntress. Nie pogadali sobie. Po dwóch dniach zmumifikowane ciało Khalida zostaje znalezione w jednym z sarkofagów. Na miejscu pojawia się cała drużyna JSA. Chwilę później dochodzi do zbiorowego morderstwa przez tajemniczego typa. Wszyscy umierają. Na sam koniec została Huntress. Tajemnicza oprawca zastosował czar starzejący ciało Heleny. W porę ratuje ją matka czyli Catwoman. Selina robi coś dziwnego, co cofa Helenę w czasie, aby powstrzymała bieg wydarzeń. Jest pewien problem… Helena trafia do roku 1940.

Wrażenia z komiksu:

Bardzo czekałem na premierę komiksu. JSA jest jedną z moich ulubionych ekip i brakowało mi ich (w pełnej formie) od czasów New52. Powrócili za sprawą Geoffa Johnsa. Podoba mi się intryga wykreowana przez niego od pierwszej strony. Nowa drużyna wzbudziła moje zainteresowanie. Byłem bardzo ciekaw jak funkcjonować będzie jednostka składająca się z wyrzutków. Niestety nie było dane tego posmakować, ponieważ na pierwszy plan wyłoniła się niebezpieczna i tajemnicza sprawa prowadząca w konsekwencji do podróży w czasie. Pomysł uważam za ciekawy i przypominający mi delikatnie wątek JSA, który miał na łamach serii „Justice League” pomiędzy Metalami. W tamtej historii bohaterowie ze współczesności musieli cofnąć się w czasie do oryginalnej JSA, aby zrobić to i owo. Johnsa nie gonią terminy, ani wydarzenia, więc na spokojnie może stworzyć ciekawą sprawę, gdzie ilość pytań będzie mnożyła się.

Jedynym zastrzeżeniem jest zbyt szybkie tempo akcji. Liczyłem, że wątek z Dr Fate’m potrwa nieco dłużej. Na łamach numeru odbębniło się tyle, co Zdarsky robi w trakcie pojedynczych zeszytów u Batmana. Dobrze czy źle, szybciej przejdziemy do właściwej historii. Mimo szkoda, że nie dane było dłużej poznać postępowania nowego pokolenia i tego jak się dogadują.

Komiks zaczął się od rzutu akcji w przyszłość. Autor już na pierwszej stronie podał śmierć Batmana. Czy zatem mieliśmy kanoniczy spoiler? Niewątpliwie tak, ale łatwo domyśleć się jaki jest procent szansy, że kiedykolwiek zobaczymy to w komiksach – wcale albo za 100 lat.

Rysunki został wykonane przez uzdolniony duet: Mikel Janin (rysunki) i Jordie Bellaire (kolor). Świetne prace aspirujące w kierunku realizmu zachowując komiksowość. Masa pięknych ujęć, przy których zatrzymywałem się i łaknąłem oczami czując delikatnie epickość i klimat superbohaterszczyzny. Wystarczy spojrzeć na okładkę, wykonaną przez Janina, żeby zobaczyć o co mi chodziło.

Podsumowując: Warto, czekam na więcej.