Od czego zacząć czytać komiksy z Zielonymi Latarniami?
Zielone Latarnie to jeden z niewielu przypadków we współczesnych komiksach, gdzie seria jest pisana przez ponad 10 lat i prezentuje niemal nieprzerwaną historię. Mowa tu o runie Geoffa Johnsa, który przeplatany eventami i praktycznie nienaruszony przez Flashpoint trwał do 2013 roku, a potem był kontynuowany przez Roberta Venditti’ego. Nie oznacza to jednak, że jeśli chcecie poczytać historie o Halu Jordanie i jego kompanach, to jesteście skazani na czytanie serii Johnsa w całości. Istnieją także inne komiksy, które warto sprawdzić na początku swojej komiksowej przygody, w których Green Lanterni odgrywa główną rolę.
Hard Traveling Heroes
Opowieść Dennisa O’Neila i Neala Adamsa będąca jednym z klasyków wydawnictwa DC Comics, która wyznacza początek Brązowej Ery komiksu. Jest to historia bardzo odmienna od innych komiksów z Halem Jordanem, także sam Jordan ma tu inny charakter. To służbista, niepodobny do narwanego, szukającego okazji do brawurowych działań bohatera. Jest to wynik własnie serii O’Neila i Adamsa, która zmieniła nie tylko jego, ale i komiks jako medium. „Hard Traveling Heroes” przedstawia podróż przez Stany Zjednoczone Hala Jordana, Olivera Queena (Green Arrowa), oraz Strażnika Gantheta, w której bohaterowie przeżywają przygody związane z problemami społecznymi i cywilizacyjnymi świata z lat 70. XX wieku. Zieloni herosi mierzą się zatem z kwestiami takimi jak rasizm, nierówności społeczne, katastrofy ekologiczne a nawet widmo przeludnienia Ziemi. Choć wydaje się to walką z wiatrakami, to najważniejsze w tym komiksie jest zwrócenie uwagi na te zagadnienia Jordanowi, Strażnikom oraz samemu czytelnikowi.
Kolejne zeszyty, już po zakończeniu podróży po Ameryce to także małe rewolucje w gatunku komiksu superbohaterskiego. Najsłynniejszym z nich jest historia „Snowbirds Don’t Fly”, poruszająca kwestię uzależnienia od narkotyków prawdopodobnie w najbardziej szokujący możliwy sposób. Hal i Oliver odkrywają bowiem, że Roy Harper, pomocnik Green Arrowa, jest uzależniony od heroiny. Ten sam komiks zwraca także uwagę na fakt, że problemy z młodzieżą biorą się po części z braku zainteresowania dorosłych swoimi dziećmi i wychowankami. Z kolei dwa zeszyty później w „Beware My Power!” Adams i O’Neil przedstawiają postać Johna Stewarta, jednego z najbardziej lubianych bohaterów DC. John to działacz społeczny na rzecz Afroamerykanów, który jako zastępca Hala Jordana ma za zadanie chronić polityka znanego z rasistowskich poglądów. Można zatem powiedzieć, że „Green Lantern/Green Arrow” to seria, która stawia bohaterów przed dylematami o naturze światopoglądowej, ale jednocześnie nie stara się być moralizatorska. Zachęca do własnych przemyśleń i szukania morału na własną rękę, odrzucając typowy dla komiksów podział na jednoznacznie dobre i złe postacie.
Nowa Granica
„Nowa Granica” Darwyna Cooke’a to komiks, o którym mówi się zdecydowanie za mało. Jest to list miłosny autora do Srebrnej Ery komiksu i ówczesnego stylu graficznego, a jednocześnie wielowątkowa historia będąca próba rozprawienia się z grzechami Amerykanów z okresu powojennego. Znajdziemy tu mocną krytykę angażowania się USA w konflikty zbrojne na świecie i wojny w ogóle. Poruszony zostaje także problem rasizmu i działania Ku-Klux-Klanu na terenie południowych Stanów Zjednoczonych, a także polowań na komunistów i paranoi społeczeństwa z tym związanej. Ta seria poważnych tematów stanowi tło dla rozterek bohaterów i ich działań. Superman i Wonder Woman współpracują z rządem, Batman jest ścigany jak przestępca, a Martian Manhunter próbuje zrozumieć ludzi ukrywając się pośród nich.
Moim zdaniem najlepszym wątkiem zaprezentowanym w „Nowej Granicy” jest właśnie historia Hala Jordana, odpowiednio dostosowana do realiów lat 50. XX wieku, w których rozgrywa się akcja komiksu. Hal jest tu młodym pilotem pracującym w firmie Ferris Aircraft, zaangażowanym w projekt rządowy dotyczący lotu na Marsa. Nie jest on jednak tak nieustraszony i lekkomyślny jak w innych interpretacjach. Młody Jordan w 1953 roku powrócił do domu z wojny w Korei, która odcisnęła piętno na jego psychice, a kolejne wyczyny traktuje jako próbę ukarania się za uczestnictwo w krwawym konflikcie. Historia ta nie tylko zwraca uwagę na problem zespołu stresu pourazowego u żołnierzy, ale także pokazuje Hala jako na prawdę interesującą, głęboką i dającą się polubić postać.
Run Geoffa Johnsa
Poniżej znajdują się punkty w serii „Green Lantern” Geoffa Johnsa, od których dobrze zacząć czytać Green Lanterna w ogóle, albo są kluczowe dla rozwoju członków Korpusu Zielonych Latarni.
Green Lantern: Rebirth
Jako fan Hala Jordana, Geoff Johns zaczął swoją historię o Green Lanternach od odwrócenia tragicznych dla Korpusu wydarzeń z lat 90. W ich wyniku Hal stał się złoczyńcą, a jedynym żyjącym we wszechświecie Green Lanternem został Kyle Rayner. Na początku lat dwutysięcznych Jordan pokutował za swoje grzechy jako Spectre, uosobienia bożego gniewu. W „Rebirth” upadły heros wykorzystuje swoją moc do odnowienia Ferris Aircraft, firmy swojej przyjaciółki, ale powoduje to kolejne zmiany w miejscach i osobach związanych z byłym Green Lanternem. Wywołuje to poruszenie w społeczności superbohaterskiej, która nie wie jak reagować na postępowanie Hala. Tymczasem do Ziemi zbliża się uosobienie strachu, które pokonać może tylko zielone światło woli.
„Rebirth” to restart, który wyznaczył ton całej historii Korpusu Zielonych Latarni na kolejne lata. Johns odwołał się tu do klasycznych elementów, nie bojąc się wprowadzać własnych rozwiązań fabularnych, które na stałe wpisały się w kanon. Mowa tu między innymi o spektrum emocjonalnym, dzięki któremu wprowadzono kolejne korpusy. Czuć tu ogromną miłość i szacunek do bohaterów, które zainspirowały inicjatywę „DC Odrodzenie” z 2016 roku. Całość dopełniają rysunki autorstwa Ethana Van Scivera, który pracował nad pracami do przygód Hala Jordana aż do 2018 roku.
The Sinestro Corps War
Jest to niemal legendarna i klasyczna już historia, którą każdy fan Green Lanternów powinien znać. Johns zaprezentował nam opowieść, w której Sinestro zakłada własny korpus, który czerpie energię z lęku żywych istot zamieszkujących kosmos. Sprzymierzony z Superboy’em Prime i Cyborg-Supermanem na czele tysięcy Yellow Lanternów postanawia zdobyć serce Multiwersum, Ziemię. Czyni to z tytułowej wojny dla Jordana, Stewarta, Gardnera i Raynera sprawę osobistą. Los rzuca bohaterów w różne zakątki kosmosu i doświadcza ich na różne sposoby. Na przykład Kyle zostaje opętany przez Parallaxa i żeby uwolnić się spod jego wpływu musi stoczyć walkę nie tylko z potworem, ale i z samym sobą i własnymi lękami.
Komiks ten jest trzymającą w napięciu historią, czerpiącą garściami z historii DC Comics i mitologii Korpusu Zielonych Latarni, ale nadal przystępną dla nowych czytelników. To duży crossover z serią „Green Lantern Corps.”, oraz z własnymi tie-inami, dlatego Van Sciverowi w warstwie wizualnej partnerują inni utalentowani artyści jak Patrick Gleason i Ivan Reis. Każdy z nich ma swój własny styl, dlatego pod względem wizualnym każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie.
Secret Origin
Komiks ten opowiada o wydarzeniach, które ukształtowały Hala Jordana oraz o tym, jak Abin Sur przekazał mu swój pierścień. Oglądamy także szkolenie Hala, jego współpracę z Sinestro, oraz walkę z Atrocitusem, zbrodniarzem z sektora 666. Całość przedstawia Hala Jordana jako skomplikowaną postać, która nie zawsze czyni dobro, popełnia błędy i krzywdzi swoich bliskich. Choć teoretycznie nie powinno to wpływać pozytywnie na postrzeganie tej postaci, to paradoksalnie czyni to z bohatera komiksu osobę, z którą można w jakiś sposób się utożsamiać, której można kibicować i dzielić z nią jej smutki i radości. W tym miejscu należy szczególnie pochwalić Geoffa Johnsa. Wydarzenia mają miejsce w tym komiksie oraz sposób ich przedstawienia potrafią bawić, a także wyciskać z czytelnika łzy. Śmierć ojca Hala jest tylko jednym z tak emocjonalnych punktów tej historii.
Jest to oczywiście origin, ale scenarzysta przedstawił go w taki sposób, że można przeczytać go jako swój pierwszy w życiu komiks z Green Lanternem, albo jako preludium do powstania Korpusu Czerwonych Latarni, czy eventu „Blackest Night”. Zostają tu położone fundamenty nie tylko pod działania Atrocitusa, ale także pod opętanie Black Handa przez Necrona, uosobienie śmierci. „Secret Origin” to retrospekcja przedstawiająca złożoność świata Green Lanternów, zwłaszcza w kontekście pozostałych historii z tego runu.
Blackest Night
Event ten często określa się jako „Marvel Zombies” w świecie DC. Przedstawia on wydarzenia, w których Necron, personifikacja śmierci wskrzesza poległe Latarnie i ziemskich superbohaterów, aby z ich pomocą wyplenić ze wszechświata życie i jakiekolwiek emocje. Jest to historia, w której Green Lanterni i inni bohaterowie DC muszą zmierzyć się ze swoimi lękami i poczuciem winy związanymi ze śmiercią swoich przyjaciół, współpracowników i innych bliskich. Decyzją wydawnictwa zasięg eventu rozciągnięto na całe główne uniwersum DC. Dlatego głównymi bohaterami są tu nie tylko Green Lanterni, ale także członkowie Nastoletnich Tytanów, mieszkańcy Atlantydy, czy Bat-Family i dopiero co wskrzeszony Barry Allen. Powoduje to, że osoba nie związana z Green Lanternami nadal wyciągnie z tego komiksu ładunek emocjonalny, tyle, że związany z innymi, bohaterami, takimi, których już zna. Ciężko nie przerazić się widząc Merę nękaną przez upiornego Aquamana obwiniającego ją o jego własną śmierć. Może to brzmieć jak sięganie po zagrywki z taniego horroru, ale Geoff Johns ma zbyt wiele talentu, aby po prostu zaserwować czytelnikowi sztampowe walki z zombie. Podwładni Necrona szukają miłości, strachu, poczucia winy i gniewu. Gdy już je znajdą, karmią się nimi i rosną w siłę, aby dalej nieść śmierć i rozpacz.
Całość rozpisano na dziewięcioczęściową mini-serię wzbogacaną o zeszyty licznych serii, a także o dużą ilość tie-inów. Wobec tego dostajemy epicką, wielowątkową epopeję tworzoną przez zastęp scenarzystów i rysowników takich jak Greg Rucka, Gail Simone, Danny O’Neil, Peter Tomasi, Patrick Gleason, Dan Jurgens, Doug Mahnke, Ivan Reis i Ethan Van Sciver. Nazwiska te mogą być rekomendacją samą w sobie.
Green Lantern Corps. Recharge
Jest to bliźniacza do „Rebirth” mini-seria przedstawiająca odbudowę Korpusu Zielonych Latarni, oraz losy Guy’a Gardnera i Kyle’a Raynera, których Strażnicy oddelegowali do pracy na planecie Oa. Oprócz „starych wyjadaczy” mamy okazję poznać tu nowych członków korpusu, z których najbardziej wyróżnia się Soranik Natu. Chirurg pochodząca z ojczystego świata Sinestro boi się pierścienia i nie chce go przyjąć ze względu na krwawe rządy Green Lanterna, których symbolem był właśnie pierścień. Bohaterka ta w później stanie się jedną z ważniejszych postaci w świecie Green Lanternów i choćby przez wzgląd na nią warto sprawdzić ten tytuł.
Jest to jednocześnie wprowadzenie do serii „Green Lantern Corps.”, będącej nie tyle dopełnieniem serii Geoffa Johnsa, ale komiksem stojącym na własnych nogach, nad którym w pewnym momencie zaczął pracować duet Peter Tomasi/Patrick Gleason znany w Polsce z prac nad fenomenalnym Supermanem z „Odrodzenia”. Za „Recharge” odpowiedzialni byli Geoff Johns, Dave Gibbons, Patrick Gleason i Christian Alamy.
Hal Jordan and the Green Lantern Corps
Seria Roberta Venditti’ego z „Odrodzenia” miała być domknięciem wątków Korpusu Zielonych Latarni z ostatnich lat, komiksem dedykowanym starym fanom. Dla nowych czytelników przygotowane były „Green Lanterns”. Jak się okazało pierwsza z nich reprezentowała scenariuszem dużo wyższy poziom i była tylko pozornie nieprzystępna. Seria ta jest czymś w rodzaju powtórki z „Rebirth” Geoffa Johnsa. Po wydarzeniach, w wyniku których Hal Jordan został renegatem z Rękawicą Krony, a cały Korpus opuścił nasz wszechświat, Green Lanterni muszą odbudować swój korpus, pozycję, oraz zmierzyć się z Yellow Lanternami, którzy stali się nowymi, siejącymi strach stróżami prawa.
Po powrocie do bardziej klasycznego wizerunku Latarników, Venditti skupia się na ziemskich bohaterach przedstawiając ich przyjaźń, a także ich charaktery w bardzo wiarygodny i przystępny dla nowych czytelników sposób. Hal to w gorącej wodzie kompany funkcjonariusz, Guy Garder jest stereotypowym „złym gliną” o mentalności członka gangu motocyklowego. Kyle Rayner to artystyczna dusza, bohater dużo spokojniejszy od pozostałych. John Stewart jest z kolei najbardziej rozsądną ze wszystkich postaci i przywódcą korpusu. Wbrew pozorom nie jest on wcale najnudniejszy z całej czwórki. Venditti mimo reputacji rzemieślnika pozwolił sobie puścić wodze fantazji i głównym motywem swojej historii uczynił sojusz Green i Yellow Lanternów, co jest pomysłem odważnym, ale wykonanym po mistrzowsku.Rekomendacją, aby sięgnąć po serię może być fakt, że nad rysunkami do niej pracował Ethan Van Sciver, weteran serii, oraz Rafa Sandoval, inny utalentowany rysownik.
Run Granta Morrisona
W momencie pisania przeze mnie tych słów, „The Green Lantern” Granta Morrisona liczy 5 zeszytów, ale już jest to godna polecenia seria. Szkocki autor komiksów tak jak przy swoim runie Batmana, sięga po elementy z przeszłości bohatera. Jego Hal Jordan to bohater żywcem wzięty z komiksów z przełomu lat 80. i 90. XX wieku. Na Ziemi nigdzie nie zagrzewa długo miejsca, jest wędrowcem. W kosmosie nie waha się przed naginaniem zasad w obronie słabych i uciśnionych, za co nieraz spotykają go kłopoty. Morrison postanowił także zabawić się konceptem stróżów prawa pochodzących z każdej możliwej rozumnej rasy i zaprezentował nam już Latarnię-zarazek i Latarnię-wulkan. Efekt finalny to niezwykle przystępna dla nowego czytelnika i interesująca opowieść science-fiction będąca na dobą sprawę kwintesencją komiksu amerykańskiego. Mamy tu superbohatera i świat dookoła niego wypełniony prawdziwymi wariactwami, w którym nic nie jest jednoznacznie dobre, ani jednoznacznie złe.
Kolejny intrygujący aspekt komiksu to styl rysowania Liama Sharpa. Jest on niepodobny do prac żadnego artysty związanego z amerykańskim komiksem, przypominając bardziej prace typowe dla autorów albumów frankofońskich. Projekty kosmitów, statków kosmicznych, lokacji i dobór kolorów są niezwykle pomysłowe i fantazyjne. Popularny motyw opierania wyglądu kosmitów na cechach owadów i pajęczaków jest tutaj wyciskany do ostatniej kropli dając niesamowite efekty. Pojazdy także są nowatorskie i po prostu cieszą oko. Podobnie jest z efektem finalnym, czyli z planszami, które budzą podziw dla autora ilustracji, ale i inkerów, którzy także postawili na nowe i nieznane w tym medium odcienie i barwy. Nawet dla nich warto zainteresować się „The Green Lantern”, kupić zeszyty, lub poczekać na trade.