Redakcyjne podsumowanie: Wielka Kolekcja Komiksów DC Comics

Na 80. tomie kończy się wydawana przez Eaglemoss Wielka Kolekcja Komiksów DC Comics. Seria ciekawa, obfitująca w dobre pozycje, ale najwyraźniej w Polsce nie tak popularna jak choćby w Wielkiej Brytanii. Tam przekroczono magiczną granicę setnego tomu, a nawet uruchomiono osobną serię dedykowaną Batmanowi. Uznaliśmy, że wydanie ostatniego tomu WKKDC to dobry moment na redakcyjne omówienie zalet i wad kolekcji, oraz naszych ulubionych tomów.

Pierwszy kontakt z kolekcją

Szymon: W roku 2016, kiedy ukazał się „Hush” w dwóch częściach, w co by nie mówić doskonałej cenie, ominęło mnie to. Byłem początkującym komiksiarzem i zwyczajnie korzystałem ze zbiorów bibliotek. Za to uważałem WKKDC za naturalną i potrzebną alternatywę dla analogicznej inicjatywy Marvela. Dopiero rok później skusiłem się na (wtedy już archiwalną) „Wieżę Babel”. Kupiłem ją w salonie prasowym, w którym do dziś można znaleźć stare tomy i tam też zdobyłem masę ciekawych pozycji, będąc już na bieżąco kolekcją.

Sebastian: Od startu WKKM czekałem na wieść o jakiejkolwiek kolekcji poświęconej mojemu ulubionemu wydawnictwu. Niemała radość uciekła z moich ust na wieść, że takowa powstała za granicą i po kilku miesiącach zawitała do naszych kiosków. Pierwsze tytuły podsyciły moją radość, szczególnie widząc, że kolekcja rozpocznie się od długo wypatrywanego przeze mnie Husha.

Tomek: Wieści o kolekcji usłyszałem na jednym z branżowych portali. Przyznam jednak, że oczekiwałem jej na długo przed premierą, jako oczywistej przeciwwagi dla WKKM do Hachette. Otwierający ją tom, czyli pierwszy album „Batman: Hush” był pozycją przeze mnie oczekiwaną i tym samym kolekcja zrobiła na mnie dobre wrażenie już na starcie. Wówczas rynek był nieco uboższy niż obecnie i prasowe kolekcje komiksowe były czymś równie atrakcyjnym co zapowiedzi największych wydawnictw. Dziś niestety finał Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela/DC Comics przeszły bez większego echa…

Zalety

Szymon: Niezaprzeczalną zaletą tej kolekcji jest fakt, że w jej ramach ukazały się historie, o których wydaniu nie byłoby pewnie mowy w inny sposób, albo nikomu nie spieszy się do ich wydania. Mam tu na myśli głównie „Co się stało z Człowiekiem Jutra?”, które jest jedną z najlepszych historii o Supermanie, dodatkowo dopełnioną innymi zeszytówkami od Alana Moore’a („Dla człowieka, który ma wszystko”!). Polski czytelnik miał wreszcie okazję sprawdzić o co chodzi z tym „Green Lantern/Green Arrow” i przekonać się, że to doskonały komiks. Dodajmy do tego jeszcze archiwalne zeszytówki na koniec tomu i mamy prawdziwą ucztę dla koneserów, albo fanów głodnych starszych pozycji.

Sebastian: WKKDC cenię przede wszystkim za ukazanie nie tylko wielu popularnych tytułów, ale i tych mniej znanych poświęconych m.in. Green Lanternowi, Wonder Woman czy Green Arrow’owi. Kolejną zaletą kolekcji jest publikowanie podzielonych historii na kilka tomów praktycznie „na raz” np. „Hush” ukazał się w dwóch tomach, których wydanie ukazało się jedno po drugim. Jest to zdecydowanie naprawienie błędu WKKM, u których nie raz musieliśmy uzbrajać się w cierpliwość zanim doczekaliśmy się drugiego tomu historii. Do plusów zaliczam również dodatki. W każdym tomie otrzymywaliśmy dodatkową historię z dawnych dziejów (zazwyczaj prezentującą pierwsze kroki danego bohatera lub grupy) oraz galerię okładek. Kolekcjonerzy z pewnością docenią tego typu zawartość 🙂

Tomek: Zaletami WKKDC jest bez ciekawy dobór tytułów. Z jednej strony mamy typowe originy, niezbędne do poznania mniej znanych postaci. Z drugiej Eaglemoss dało nam prawdziwe sztosy na miarę „Superman: Co się stało z Człowiekiem Jutra?” czy „Batman: Zjawy z przeszłości”, które nie miały wielkich szans pojawienia się w ofercie innych wydawców. Bez wątpienia przewagą WKKDC nad konkurencją jest fakt umieszczenia oldschoolowych opowieści obok tytułowych historii. Bądźmy szczerzy. Nawet dzieła Stana Lee i Jacka Kirby’ego są ciężkostrawne, a co tu mówić o debiutach Batmana czy Supermana. A tak mamy równowagę między współczesnymi historiami, a tymi z prehistorii komiksu superbohaterskiego. Ci, którzy prenumerowali WKKDC, mogli się nacieszyć ciekawy gadżetami. O niebo lepszymi niż to, co oferowała konkurencja.

Wady

Szymon: WKKDC było wydane prawdopodobnie najgorzej ze wszystkich kolekcji na polskim rynku. Nie przypominam sobie wielu błędów w tekście. Trafiłem kiedyś na zwrot w stylu „4 kilometrów”, ale jedną taką pomyłkę na 80 pozycji można wybaczyć. Gorzej z jakością plansz w starych historiach. Widać, że majstrowano przy ich rozmiarze w JLI i Supermanie Moore’a, przez co rysunki są nieostre, wręcz rozpikselowane. Pamiętam też, że gdy wyszedł „Hush” panorama na grzbietach okazała się nierówna i Hal Jordan ma na wielu półkach czarny pas wzdłuż ciała.

Sebastian: Podobnie jak Szymon, dostrzegłem wielokrotne zepsucie jakości kadrów, co nie wyglądało dobrze. Część rysunków była dobrej jakości, natomiast nie brakowało rozpikselizowanych kadrów, które psuły smak czytanej historii. Pewne zastrzeżenia mam również co do zawartości kolekcji. Po pierwsze – Zbytnia przewaga historii poświęconych Batmanowi, Supermenowi oraz Wonder Woman. Jestem przekonany, że było ich zdecydowanie za dużo. Część tytułów pominąłbym i dał historie poświęcone innym bohaterom m.in. Aquaman, Suicide Squad, Doom Patrol itp. Dobytek DC posiada tak wiele ciekawych postaci, że nieuwzględnienie ich w kolekcji jest zwyczajnie marnowaniem potencjału. Po drugie nieco ponarzekałbym na zawartość dodatkową. Zgadzam się, że zawartość dodatkowa w postaci archiwalnego komiksu + galerii okładek była dobra dla kolekcjonerów, jednak zabrakło mi posłowia/wywiadów z autorami, które były obecne przy WKKM. Na początku zawartości dodatkowej otrzymywaliśmy streszczony przekrój informacji, jednak było to zdecydowanie mało w porównaniu do zawartości konkurencyjnej kolekcji, gdzie z reguły otrzymywaliśmy dwie strony zapełnionego tekstu.

Tomek: Wady WKKDC są winą nieopatrzności wydawcy. Spora część naprawdę dobrych pozycji została wydana wcześniej przez Egmont lub Muchę. Na dodatek w wygodniejszych, zazwyczaj zbiorczych wydaniach i często też w korzystniejszej cenie, zwłaszcza w drugim obiegu. Za minus uznaję też fakt, iż wydawca poddał się po pierwszym nieudanym wydaniu specjalnym. A DC ma w swoich zasobach prawdziwe perełki, które do dziś nie są dostępne na rodzimym rynku. Malutką i stanowiącą dziś bardziej ciekawostkę wadą jest smrodek wydobywający się z pierwszych albumów kolekcji. Druk to fach niełatwy i czasem zdarzają się efekty uboczne inne niż kiepski kolor czy rozmazanie. Na szczęście gdzieś w połowie pierwszej dziesiątki charakterystyczny zapach przepadł.

Wybór tomów

Szymon: Sądzę, że wybór historii do kolekcji to pewnie najmocniejsza strona WKKDC. Mimo to można przyczepić się do kilku kwestii. Szczególnie na początku kolekcja była zbyt „batmanocentryczna”. Było „Długie Halloween”, „Śmierć w rodzinie”, a nawet „Batman i Syn”. Wiem, Batman sprzedaje się najlepiej i to nim należało reklamować takie przedsięwzięcie. Nadal jednak można było ułożyć to jakoś inaczej. Tak jak w drugiej połowie zbioru, gdzie pojawił się „Judas Contract”, a nawet znalazło się miejsce dla Plastic Mana i Hawkmana. Mam też pewien żal o pominięcie Nowych Bogów i „Kingdom Come”, ale z drugiej strony był Green Lantern Johnsa, no i fani Flasha nie mogli narzekać.

Sebastian: Swoje spostrzeżenia ująłem praktycznie w „Wadach”. Nie czuję się przybity zdominowaniem kolekcji przez Batmana czy Supermana, jednak preferowałbym skrócenie poświęconych im tytułów na innych bohaterów DC, aby czytelnicy mogli zgłębić inne zakamarki uniwersum. Niemniej podzielam optymizm Szymona jakim jest docenienie ukazania komiksów poświęconych m.in. Plastic Manowi czy Hawkmanowi. Warto dodać, że ukazana pozycja opowiadająca o Plastic Manie była zarazem debiutem solowego komiksu o tej postaci w polskiej wersji językowej. Ceni się takie fakty 🙂

Tomek: Gdy patrzę na listę zawartości Wielkiej Kolekcji Komiksów DC Comics, zauważam pewną prawidłowość. Dominującymi herosami są Batman i Superman, a z zespołów jest to Liga Sprawiedliwości. Brak tu choćby Aquamana czy Martiana Manhuntera. Brak Doom Patrolu, Legionu Superbohaterów czy Suicide Squadu. Można to tłumaczyć tym, że panowie z Gotham i Metropolis czy Amazonka lub Flash posiadali więcej ciekawych przygód niż dziwaki od Nilesa Couldera lub Król Atlantydy. Boję się jednak stwierdzić, iż Eaglemoss wolało postawić na pewne marki, nie ryzykując wydania historii z mniej znanymi superbohaterami…

Ulubiony tom

Szymon: Nie potrafię wybrać jednego. Jako fan Darwyna Cooke’a muszę wskazać „Nową Granicę”, ale „Czarna rękawica” to najlepszy komiks z Batmanem jaki czytałem. „Green Lantern – Tajna Geneza” jako pokazanie ludzkiej strony Hala Jordana też skradła mi serce. Trafiających do mnie historii było po prostu zbyt wiele.

Sebastian: Ciężko wyłonić mi ulubiony tom ze wszystkich, ale jeżeli mam to zrobić to postawię na „Judas Contract”. Świetna historia oddająca ducha klasycznego Teen Titans z moim ulubionym składem i przeciwnikiem drużyny.

Tomek: Większość moich faworytów z WKKDC ukazało się również w ramach innych linii wydawniczych. Dlatego wymienię jedynie te, które dostaliśmy od Eaglemoss. Na czele plasuje się „Batman: Zagłada Gotham” czyli Gotham z motywami Lovecrafta z rysunkami Mike’a Mignoli. Dalej jest „Wonder Woman: Bogowie i śmiertelnicy” – nieśmiertelny klasyk. I ostatnim tomem jest „Plastic Man: Ścigany” cudownie plastycznie nie-superbohaterski. Cięzko spośród tej trójki wybrać faworyta, gdyż każdy zasługuje na uwagę i podnosi rangę całej kolekcji.

Więcej o kolekcji znajdziecie na oficjalnej stronie Eaglemoss.